Przed tym dylematem prędzej czy później staje każdy rodzic. Są takie dzieci, które już przed roczkiem wołają siusiu. Podobno. Kosmici i Nessi też podobno istnieją... Są rodzice, którzy stosują naturalną higienę niemowląt i nie znają smrodku brudnej pieluchy a tym samym nie mają problemów z pozbyciem się jej. Tak jakby dziecko w pieluszce było czymś nienaturalnym... W każdym razie ja jestem z tych, co to wielbią pieluszki - gdzieś tak do drugiego roku życia dziecka! Potem wypada się ich pozbyć... Jako, ze przerabiam to po raz drugi mogę z ręką na sercu powiedzieć, że poznałam sekret sukcesu!
Internet, prasa, telewizja i wszelkiej maści poradniki pełne są złotych rad: jak z sukcesem odpieluchować dziecko? Podobno nawet są inne metody dla dziewczynki, a inne dla chłopca! Zdesperowani rodzice szukają tego cudownego środka, który niczym magiczne zaklęcie uwolni ich i ich dzieci od pieluch. Znam tę desperację, oj znam! Zaczynając odpieluchowanie pierwszego dziecka sądziłam, że będzie to całkiem proste, a odpieluchowując drugie, liczyłam na to, że pójdzie mi lepiej niż za pierwszym razem. Jak się okazało ani poradnikowe czary mary, ani porównywanie do dzieci znajomych (czy młodszego do siostry), ani wymyślne gadżety nie pomagały w tym trudnym procesie. Jednak dziś już wiem, co jest potrzebne, by z sukcesem odpieluchować dziecko...
Po pierwsze: CIERPLIWOŚĆ, bo nasze oczekiwania i często wygórowane ambicje podsycane docinkami znajomych ("A twoje dziecko jeszcze nosi pieluchę? Mój Karolek to już od roczku sika na nocnik!) niczemu nie służą, a już na pewno nie przyspiesza pożegnania z pieluchą! Dziecko musi dojrzeć do kontrolowania swoich potrzeb - według lekarzy taką dojrzałość osiąga zwykle około drugiej połowy trzeciego roku życia! U nas było podobnie: starsza została odpieluchowana po drugich urodzinach, młodszy obecnie, czyli w wieku dwóch lat i ośmiu miesięcy. Sadzanie na nocnik dziecka, które dopiero co nauczyło się siadać i przypadkowe "łapanie" siusiu nie ma nic wspólnego z nauką kontrolowania swoich potrzeb... My zaczynaliśmy około drugiego roku życia. Jeśli wydaje wam się (tak, jak nie raz wydawało się mi), że wasz trzyletni Marcinek nigdy nie nauczy się robić na nocnik, zastanówcie się, czyz ancie jakiegoś dorosłego Marcina w pieluchach? No właśnie... Ja też nie znam!
Po drugie: CIERPLIWOŚĆ, bo jak już nadejdzie ten odpowiedni czas wcale nie znaczy to, że dziecko załapie o co chodzi w pięć minut! Są maluchy, które zaprzyjaźniają się z nocnikiem po kilkunastu podejściach, a są takie, które po kilkudziesięciu nadal prostują nóżki na jego widok i preferują robienie siusiu ( a co gorsza też tych grubszych spraw...) w stylu "na uciekiniera'... Po uciekinierze trzeba sprzątać, dużo sprzątać, a więc...
Po trzecie: CIERPLIWOŚĆ, bo do zmywania podłogi i szorowania dywanu, tudzież prania gatek po kilkanaście razy dziennie jest ona niezbędna! A odpieluchowując potomka będziecie musieli polubić się ze ścierką/mopem, szczotką ryżową (jeśli macie dywany), pralką i odświeżaczami powietrza ... Bóg jedne wie, ile ucierpiał mój kręgosłup i pokryte egzemą dłonie na zmywaniu siuśkowych kałuż i co sobie myśleli znajomi czując trudny do usunięcia smrodek po entej z kolei wpadce podczas zabawy na dywanie... Ja niestety (albo i stety) wychodzę z założenie, że odpieluchowanie polega na ... zdejmowaniu pieluchy, więc wiecie... Nie da się tego zrobić pachnąco, lśniąco i bez uszczerbku dla domowego otoczenia oraz zwiększonego zużycia preparatów czyszczących, jak również bez klnięcia (oczywiście pod nosem, jak na idealną matkę przystało :P) przy czwartym automacie majtek i ósmym zmywaniu podłogi w ciągu jednego dnia...
Po czwarte: CIERPLIWOŚĆ, bo jak już bąbel załapie o co chodzi z tym topkiem, to słowo: "Mamoooooo!" lub w rozwinięciu: "Mamooooo siku / na nocnik / pichu / na kibel / AA!" (czasem też "Tatooooo!" - czego wam życzę) będziecie słyszeć po kilkadziesiąt razy dziennie i będziecie MUSIAŁY zareagować, bo przecież jak udacie, że nie słyszycie albo odpowiecie: "Zaraz!" to się brzdąc posika! Także powiedzmy sobie, że lepsze już bieganie na każde zawołanie (choć pewnie nie raz okaże się, że mu się wydawało albo, że prędzej robi niż woła...) jest już lepsze niż pranie, wycieranie i wąchanie...przepraszam - psikanie odświeżaczem powietrza (patrz punkt wyżej). Z doświadczenia mogę powiedzieć, że wołanie za potrzebą u takiego uczącego się malucha przybiera na sile: gdy pora spać, w sklepie (najchętniej przy kasie) i w kościele.
Po piąte, szóste i siódme: KONSEKWENCJA, DYSTANS I SPOKÓJ!
Jak już postanawiacie, że czas na odpieluchowanie to nie zmieniajcie zdania w ... sklepie, w kościele czy w gościach (patrzcie punkt wyżej). Konsekwentnie oswajajcie z nocnikiem, sadzajcie i nie dajcie się przekonać do powrotu pieluszki (chyba, że wasze dziecko ma 6 miesięcy i wydawało wam się, że to już). Ważne jest też przyzwyczajenie i wyczucie momentów: dzieciaki często załatwiają pewne potrzeby o podobnych porach i wtedy warto regularnie sadzać je na nocnik (np. po śniadanku czy po wstaniu z łóżka).
Wiem z doświadczenia, że z pozbywaniem się pieluch jest podobnie jak z wieloma innymi sprawami w życiu: im bardziej chcesz i im mocniej się spinasz, tym słabiej to wychodzi. Wiem, że niełatwo jest zachować dystans, kiedy podczas wizyty koleżanki z LO twoje dziecko praktykuje styl "na uciekiniera" (naprawdę to przeżyłam!) albo w kolejce w sklepie nogawka spodenek przybiera dziwny kształt (całe szczęście, że prawie nie bywam w restauracjach, bo trauma dla niektórych osób mogłaby być większa, aniżeli w przypadku pampersa z niespodzianką...), ale ... w takich sytuacjach tylko dystans może was uratować!
No i spokój, bo jak zamiast cichaczem wyjść z delikwentem z tego sklepu do toalety czy choćby do samochodu, krzykniecie na całe gardło: "Znowu narobiłeś w majtki!!!!!" to wtedy już na pewno wszyscy się pokapują, skąd ten "zapaszek"...
Prawda, że potrzeba niewiele? U nas dziś piąta noc bez pieluchy. Bez tych siedmiu cudownych środków nie dałabym rady... :)
Jestem pod wrazeniem łatwości tej nauki. Moja córcia czuje pewien dyskomfort kiedy ma wybrudzic nocnik czy ubikacje i jedynym praktykowanym przez nią sposoben jest na uciekiniera,po czym przychodzi dumna i blada mumuniu siusiu.
OdpowiedzUsuńNa nocniku uwielbia sie bawic,czytac ksiazeczki,ogladac baje bez roznicy jak dlugo. Za to regularnie z niego wstaje w momencie,w ktorym czuje,ze jej sie chce i w nogi. Moja cierpliwosc jest na wyczerpaniu...
Moja też była jeszcze kilka tygodni temu, bo nasza nauka trwała prawie rok aż odniosła skutek... Także łatwo nie było, ale dziś wiem, że tylko cierpliwość ma sens w tym procesie...
OdpowiedzUsuńU nas był inny problem: brak dyskomfortu w momencie wpadki... Nic, zero przejmowania się.. :P Ale małymi kroczkami udało się i mam nadzieję, że regres też już nie nastąpi (bo jeden za nami).
hmmm.... z jednej strony przerażające a z drugiej pocieszające. Wiem, że wszystko przede mną, ale świadomość, że będę potrzebowała jeszcze więcej cierpliwości trochę mnie przerasta. Przynajmniej na tą chwilę... wiem, że jak przyjdzie ten moment na pewno tą cierpliwość znajdę. W siedmiu punktach ;)
OdpowiedzUsuńOd jutra przystępujemy do działania - jest małe postanowienie by do czerwca pozbyć sie pieluchy na dobre :) ale co z tego wyjdzie to się okaże ;) Dzięki Ola za super lekcje :D będziemy się stosować :)
OdpowiedzUsuńA Natalka nadal w pieluszce na noc i za nic nie mogę oduczyć 😡Dosłownie może od roku dwie lub trzy noce były suche... ona ma 3,5 roku. ..
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane! U nas o ile w dzień poszło sprawnie to z nocą rozprawiliśmy się tak późno ze wstyd w ogóle mówić... teraz przede mną drugi raz- ale niunia ma dopiero roczek wiec jeeeszcze troszkę ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOLI LOLI LOVE
Zawsze noc bardziej przeraża, bo jednak nie obywa się bez wstawania, a a wpadka owocuje zmianą całej pościeli... Ja teraz też chodzę jak zombie, ale efekty są dobre, więc czuję, że warto :)
OdpowiedzUsuńOczywiście są dzieci, które nie sprawiają aż tylu niespodzianek... podobno :).
OdpowiedzUsuńPodobno najlepiej zaczynać latem, ale my zaczęliśmy na wiosnę, a skończyliśmy zimą, więc...pora roku chyba nie gra roli :). Powodzenia!
OdpowiedzUsuńsuper napisane, ja wprawdzie przy jednym tylko nabyłam doświadczenia, ale wnioski mam identyczne; Młodego można było wyczuć, kiedy będzie potrzebny nocnik i chętnie z niego korzystał; bywało nawet, że pielucha była sucha, ale jak tylko postanowiłam ją zdjąć, to trafiała się wpadka za wpadką i uznawałam, że jeszcze za wcześnie... i wracałam do pieluchy... i to był mój podstawowy błąd... w końcu się zacięłam i powiedziałam, że żegnamy pieluchę na dobre niezależnie od tego, co się będzie działo! i to było właśnie to! ze spaceru wracał z 2-3 portkami do prania, potrafił jechać na hulajnodze i niemal "w locie" posikać się po nogach, co kompletnie mu nie przeszkadzało w dalszej jeździe :) byłam załamana, ale zacięłam się i basta! najgorszy okres trwał 3-5 dni (posikany dywan, porozkładane podkłady na kanapie, łóżku), potem już było co raz mniej wpadek, po max 2 tygodniach Młody wołał każdą potrzebę; ba, nawet odpieluchowaliśmy się w nocy! Złoty środek to cierpliwość i konsekwencja; na te 2 tygodnie można nawet zrezygnować z odwiedzania restauracji, marketów czy znajomych, jeśli ktoś ma obawy. Świat się nie zawali. My wybraliśmy ciepły maj na odpieluchowanie; Młody miał wtedy 2 latka i 7 miesięcy.
OdpowiedzUsuńByłoby to łatwiejsze, gdyby młodszy w nocy nie budził mnie po 2,3,4,5 razy. Ja już z przyzwyczajenia z nim śpię. Inaczej nie da rady. Jakiś ciężki z niego przypadek :) I już do starszej nie miałabym siły chyba dodatkowo wstawać, bo wtedy cała noc nieprzespana. Do tego praca, studia, korepetycje- ja po prostu muszę być wyspana. Jeżeli do lata jej to nie przejdzie, to w czerwcu po zakończeniu roku szkolnego zabiorę się ostatecznie do zdjęcia pieluchy na noc,.
OdpowiedzUsuńAga ale to tym bardziej masz łatwiej! Wysadzaj małą jak wstajesz do Tomka! :)
OdpowiedzUsuńja bym dodała - praca, ciężka praca ze sprzątaniem i praca nad sobą - to takie podsumowanie Twojej cierpliwości np :). To się nie dzieje samo. No, chyba, że odpieluchujemy całkiem świadomego 3latka :P, któremu powiemy, że pieluchy są be ;) U nas poszło szybciutko i jestem z tego dumna :)
OdpowiedzUsuńMoja mama kupiła mi specjalne prześcieradło od spodu jest guma pokryte :) i na zmianę z podkładami poporodowymi lecieliśmy bo wpadki były PRAWIE CO NOC.
OdpowiedzUsuńSpróbuję przez ferie zimowe, może się uda. Ona lubi siusiać tak koło 00:00 lub nad samym ranem. Ja po północy chodzę spać, więc w sam raz, przed samym moim zaśnięciem ja wysadzę. I spróbuję. Zmotywowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że to wszystko to tak naprawdę nie tylko praca nad dzieckiem, ale i nad sobą. Dla osoby tak niekonsekwentnej i jak ja to nie lada wyzwanie! Ale sukces tym bardziej cieszy!
OdpowiedzUsuńA Twoja Zośka to zuch dziewczynka, że tak szybko załapała! Choć z doświadczenia wiem, że z chłopcami bywa trudniej (choć to oczywiście nie reguła). U was może to też efekt tych wielorazówek?
Moim zdaniem masz właśnie doskonałą okazję dzięki Tomkowi :).
OdpowiedzUsuńOj cierpliwość jest najważniejsza :) U nas za pierwszym razem szło bardzo opornie. Oby teraz było lepiej :)
OdpowiedzUsuńu nas odpieluchowanie jest dopiero w dalszych planach ;)
OdpowiedzUsuńWojtuś dopiero ma 14 miesięcy;)
My dziś zaczęliśmy blogować, zapraszamy i cieplo pozdrawiamy/
W takim razie życzę powodzenia już na wyrost :). Chętnie zajrzę!
OdpowiedzUsuńTego wam życzę!
OdpowiedzUsuńa nas właśnie czeka odpieluszkowanie :) eh musze się wziąć w garść,
OdpowiedzUsuńuzbroić sie w cierpliwość i pomału zacząć :) mój Kamil ma 18 miesięcy i
licze że do wakacji juz będzie bez pampersa :) trzymajcie kciuki :)
U nas było podobnie. Odkąd odważyłam się na dobre pożegnać pieluchy także w nocy, jest coraz lepiej. Właściwie już jesteśmy odpieluchowani. Zdarzają się pojedyncze wpadki.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńdzięki :) przyda się :)
OdpowiedzUsuń